Obserwowałam spokojną twarz szatyna. Nie wyrażała już bólu, teraz pogrążona była w błogim śnie. Jego brązowa grzywka lekko nachodziła na oczy. Coś mi podpowiadało aby ją odgarnąć, jednak nie zrobiłam tego. Patrząc teraz na niego nie mogłam pojąć, że jeszcze cztery dni temu był niemalże trupem. Brudny, spocony, obolały, z wysoką gorączką, w takim stanie znaleźli go myśliciele w lesie . Od razu zanieśli go do mojej mamy Alexy, która była uzdrowicielką w Liberii. Zaczęła biegać od kuchni do pokoju, ale zaczynało jej brakować rąk, więc jej pomogłam jak tylko mogłam. Od śmierci dzieliły go tylko chwile, nigdy nie widziałam mamy tak wystraszonej i zdenerwowanej jednocześnie. W końcu po jakimś czasie z wielkim spokojem mogłyśmy powiedzieć, że będzie żył, że nic już nie zagraża jego życiu. Teraz tylko trzeba było czekać aż się obudzi. Nie miałam pojęcia, ile czasu minie jak to się stanie, więc zeszłam na dół do kuchni, gdzie była tylko mama ; miała długie blond włosy, szare oczy i jasną karnację. Jej twarz zdobiły dwa rumieńce i uśmiech, gdy nie była zajęta pracą. Miła, ciepła, radosna i opiekuńcza, to były jej najlepsze cechy, jakie można było dostrzec.
- Bez zmian? - Spytała się mnie, gdy usiadłam przy stole.
- Tak, ciągle śpi. - Odpowiedziałam.
- Będzie dobrze. A teraz mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jaką? - Znając jej prośby, można było spodziewać się wszystkiego.
- Dzisiaj miały mi do zamku przybyć nowe dostawy lekarstw, Caleb miał je przywieźć, ale jak widzisz, nie ma go i czy byś mogła pojechać? - Caleb jest najlepszym przyjacielem mamy, pomógł nam bardzo po tym, jak ojciec przepadł bez śladu sześć lat temu. Ale i nawet bez niego we dwie dajemy sobie radę, przecież musimy. Caleb jest również generałem straży króla, dlatego nie ma go często w domu, ale gdy tylko przyjeżdża, spędza z nami każdą chwilę.
- Jasne, nie ma sprawy. - Wstałam, i gdy już wyszłam skierowałam się do stajni, gdzie przebywać mój kary ogier Tierro. Osiodłałam go i galopem popędziłam w stronę zamku. Mknęłam przez wieś jak burza. Czułam, że nic mnie nie zatrzyma i tak właśnie było. Gdy tylko dojechałam do celu, zatrzymałam Tierro, przed bramą, a stajenny zaprowadził go do stajni.
- Dzień dobry, jestem córką uzdrowicielki Alexy. Mama prosiła mnie, abym przyjechała po dostawę lekarstw. - Wyjaśniłam strażnikom, którzy stali przed bramą. Jednak oni nic nie mówiąc, otworzyli wcześniej wspomnianą bramę i pobiegłam do Caleba. Niestety na placu, gdzie był trening nie było go. Udałam się do zamku, przed wejściem tak jak przed bramą stali strażnicy.
- Dzień dobry, jestem córką uzdrowicielki Alexy. Prosiła mnie, abym przyjechała po dostawę lekarstw. Miał je przywieźć przyjaciel mamy, generał Caleb, niestety nie zjawił się, i teraz go szukam. Czy panowie może wiedzą, gdzie może być? - Spytałam się, po tym jak im wyjaśniłam co tu robię.
- Proszę wejść i spytać się służby, oni powinni wiedzieć. - Odpowiedział i mnie wpuścił. Gdy tylko weszłam moim oczom rzuciło się bogato zdobione wnętrze i mnóstwo obrazów na ścianach. Zafascynowana wyglądem zamku, prawie bym minęła jakiegoś mężczyznę; miał czarne włosy, ale można było dostrzec pojedyncze siwe włosy, jego wyraz twarzy był poważny i mądry, a oczy miał ciemno brązowe.
- Przepraszam, gdzie znajdę generała Caleba? - Spytałam się.
- A kim panienka jest? - Zamiast odpowiedzieć, zadał pytanie.
- Jestem córką uzdrowicielki Alexy, dzisiaj miała przybyć nowa dostawa lekarstw, a mama prosiła mnie, abym odebrała leki. - Odpowiedziałam.
- Ach tak, generał Caleb, coś wspominał, a znajdziesz go w sali tronowej. Cały czas prosto. - Wskazał ręką kierunek, w którym zmierzałam.
- Dziękuję bardzo. - Podziękowałam i udałam się we wskazany kierunek. Idąc podziwiałam przeróżne obrazy. Zatrzymałam się przy jednym z nich. Był to portret chłopca o szatynowych włosach, zielonych oczach i miłej twarzy, na samym dole portretu było farbą napisane imię: William. Chłopiec na portrecie mógł mieć może dziesięć albo więcej lat. Spojrzałam na następny obraz. Przedstawiał grupę ludzi, którzy byli ubrani w czarne stroje. Dziewięć mężczyzn i dwie kobiety, wszyscy mieli broń. Przyjrzałam się namalowanym postaciom i wśród nich rozpoznałam Caleba i rodziców. Czemu byli namalowani na obrazie, który wisi w zamku?!
- Czyżby cię zafascynował ten obraz? - Usłyszałam męski głos za sobą i jak oparzona się odwróciłam. Moim oczom ukazał się mężczyzna po trzydziestce, miał ciemno brązowe włosy i zielone oczy, takie same jak chłopak z portretu. Z determinacją w oczach, patrzyłam się na króla Liberii.
- Może być, panie. - Odpowiedziałam bez strachu. - Wybacz mi królu, ale właśnie zmierzałam do sali tronowej, bo podobno jest tam... - Nie dokończyłam.
- Vinesso! - Rozpoznałam głos Caleba, który szedł w naszą stronę. Po chwili był już obok mnie. - Co tu robisz?
- Miałeś przywieźć dostawę lekarstw dla mamy. - Przypomniałam.
- Mam nadzieję, że Aleksa nie jest zła... - Mruknął cicho pod nosem, ale ja i tak to usłyszałam.
- Nie, nie jest. A właściwie czemu ich nie przywiozłeś? - Spytałam się i uniosłam lewą brew do góry.
- Mamy urwanie głowy, szukamy.... kogoś. - Odpowiedział.
- Możesz powiedzieć generale. - Wtrącił się król. - Szukamy mojego syna Willa. Ostatnio, gdy uciekał był w lesie. Może go widziałaś, słyszałem że podobno dużo przebywasz w lasach. W dniu ucieczki miał na sobie.... Białą koszulę do łokcia, beżowe spodnie i ciemne buty. Widziałaś kogoś tak ubranego?
- Nie. - Odpowiedziałam szybko. Za szybko. - Calebie, dasz mi te leki? Chciałabym już wrócić do domu. - Zmieniłam temat.
- Tak, już oczywiście. Chodź za mną. Dam jej tylko torbę i zaraz ruszamy na dalsze poszukiwania. - Poinformował króla i poszedł w stronę wyjścia.
- Do widzenia panie, miłego dnia. - Pożegnałam się i pobiegłam za Calebem, który był już trochę daleko.
*****
Wyczyściłam Tierro i dałam mu jedzenie oraz picie, wzięłam torbę z lekami i ruszyłam do domu. A w nim zaskoczył mnie pewien widok. Mianowicie mama gadała z chłopakiem, którego opatrzyliśmy. Miał na sobie ciemno zieloną koszulę do łokci, ciemne spodnie i ciemne buty.
- A to jest moja córka Vinessa. - Przedstawiła mnie mama, gdy tylko spostrzegła, że stoję w domu.
- Cześć, jestem Will. - Również się przedstawił, a mnie zamurowało. Jednak postanowiłam, że pogadam z nim później.
- Miło mi. - Odparłam. Następnie oddałam mamie torbie i usiadłam przy stole, dokładnie na przeciwko chłopaka. - Jak się czujesz?
- Jak nowo narodzony. Twoja mama opowiedziała mi wszystko, dziękuję bardzo za okazałą pomoc. Jeśli tylko będę mógł się jakoś od wdzięczyć, będę szczęśliwy mogąc spełnić waszą prośbę. - Odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Właściwie Will, chciałam z tobą porozmawiać. Może się przejdziemy?
- Oczywiście. - Wstaliśmy i wyszliśmy z domu.
W milczeniu kierowaliśmy na najwyższe wzgórze. Droga zajęłam nam dwadzieścia minut. Po do tarciu usiedliśmy na trawie. Ze wzgórza było widać miasto i zamek. Z tym miejscem wiążą mnie wspaniałe wspomnienia. Za nim tata zniknął, to tutaj zawsze mnie zabierał, gdy mama nie miała dla mnie czasu, a to zdarzało jej się często. Wieku siedmiu latu, w tym miejscu spojrzałam na tatę inaczej niż zwykle. Widziałam go jako wzór do naśladowania. Ale niestety dwa lata później tata zaginął, a ja przychodziłam tutaj, tylko po to aby się wypłakać i po wspominać, mimo że to boli. Pogrążając się w smutku, prawie zapomniałam o tym, że nie jestem tu sama.
- Will...- Zaczęłam.
- Tak? - Spytał się tak jakby sam zatracił się w swoich myślach.
- Nie będę owijać w bawełnę, chce wiedzieć skąd jesteś.
- Ja... nie chcesz wiedzieć. - Rzekł.
- Dlaczego? Powiedz mi skąd jesteś, proszę. - Powiedziałam błagalnym tonem.
- Och. - Widziałam jak jego wzrok ucieka w stronę zamku. Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi. Dopiero parę chwil później po zlepiałam wszystko do całości. Portret chłopca w zamku, król i jego mowa o tym, że zaginął mu syn...
- Jesteś synem króla, prawda? - Spytałam z lekkim przerażeniem.
- Tak, niestety. - Odpowiedział, a następnie spojrzał na mnie smutnym wyrazem twarzy. - Zrozumiem jeśli zaraz pobiegniesz, do zamku czy do strażników, którzy patrolują miasto.
- Will, co ty gadasz? Nie znam cie dobrze, ale musisz mieć swoje powody dla, których uciekłeś z zamku. Ale mogę ci obiecać, że dopóki nie będziesz sam tego chciał, nikomu nic nie powiem. - Musiałam mu to obiecać, nie wytrzymałam widoku jego smutnych, pięknych, zielonych oczu.
- Dziękuję, nawet nie wiesz ile do dla mnie znaczy. - Podziękował z wyraźną ulgą, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Nie ma sprawy, ale musisz wiedzieć, że generał Caleb, jest przyjacielem mojej mamy, więc musimy być ostrożni, bo może się zjawić niespodziewanie. - Ostrzegłam go.
- Na pewno coś wymyślimy.
- Chyba można powiedzieć, że to początek nowej przyjaźni. - Rzekłam.
- Tak, masz rację. - Zgodził się ze mną.
Następnie zaczęliśmy się bardziej poznawać. Rozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach, ulubionych potrawach, w sumie o wszystkim. Ale zaczęło robić się ciemno i musieliśmy wracać do domu.
________________________________________
I pierwszy rozdział już jest :D Za błędy, powtórzenia przepraszam, ale mam z tym mały problem :/
Mam nadzieję, że mimo tych błędów rozdział się spodoba :)
Miłego czytania :D
środa, 25 grudnia 2013
środa, 18 grudnia 2013
Prolog:
Człowiek rodzi się i umiera, a pomiędzy życiem i śmiercią jest pewien odcinek, w którym trzeba dorosnąć, porzucić dzieciństwo i stać się odpowiedzialnym za swoje czyny. Niektórzy porównują życie do słońca, które wschodzi o poranku, a zachodzi, po to żeby zrobić miejsce nocy. Codziennie trzeba dokonywać ciężkich wyborów, które mają wpływ na naszą przyszłość. Nie można pozwolić na to, aby kto inny wybierał za nas drogę, którą będziemy podążać. Jednak nie wszyscy mamy prawo do własnego zdania. Takim przykładem jest 15-letni Will, którego obowiązkiem jest zostanie królem Liberii. Ojciec cały czas mu o tym mówi, w końcu chłopak ma dość i postanawia uciec od murów zamku, oraz ciszyć się odzyskaną wolnością, ale podczas ucieczki ma wypadek. Budzi się w nieznanym domu i poznaje dziewczynę, która jest inna....
_____________________________________________
No i jest prolog :) Mam nadzieję, że może być :D
Miłego czytania :D
_____________________________________________
No i jest prolog :) Mam nadzieję, że może być :D
Miłego czytania :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)